Hukvaldy, Koprivnice, Stramberk…czyli słów kilka o jesiennym wypadzie do naszych południowych sąsiadów
Dodano: 29.10.2024Lista chętnych sporządzona, pieniądze pozbierane, pogoda zamówiona – trzy podstawowe warunki, aby wycieczka była udana. A gdzie?! Hmm, to już chyba trochę mniej istotne, chooociażżż?
Pomysł zorganizowania wypadu do Republiki Czeskiej z zamiarem zobaczenia paru ciekawych miejsc powstał dosyć szybko. Wybór Hukvaldów (jedno z największych pozostałości zamkowych na Morawach, położone w niesłychanie malowniczym miejscu), Koprzywnicy (dwa muzea prezentujące kultowe samochody czeskie TATRA, jedno z autami osobowymi, drugie z ciężarówkami) oraz Sztramberka (cukierkowe miasteczko, gdzie czas się zatrzymał dawno temu i wszędzie pachnie…uszami, co za chwilę się wyjaśni) – nie był przypadkowy! Wszystkie lokalizacje prawie w jednym miejscu, wszystkie ciekawe na swój sposób, przy czym każde inne, wszystkie warte odwiedzenia. Skondensowana dawka przeszłości i teraźniejszości, zaprawiona specyficznym klimatem Moraw a szerzej klimatem Czech.
Na wycieczkę pojechało PRAWIE męskie towarzystwo z kilku klas ( 5 TA, 5 TB, 3 D, 3 TSR) – w końcu motoryzacja to rzecz męska! No prawie, bo jednak było kilka przedstawicielek płci pięknej😊!! Po zdobyciu góry, na której panowały ruiny (przeważnie ruiny) zamku biskupiego Hukvaldy, a w parku otaczającym biegały stada DANIELI i MUFLONÓW, pojechaliśmy do Koprzywnicy. Tam czekały nas dwa muzea, prezentujące naprawdę imponujące osiągnięcia motoryzacji czeskiej: muzea samochodów TATRY, kultowej marki istniejącej od schyłku XIX wieku (pierwsze auto wyprodukowane w 1891 roku). Zdecydowanie większe wrażenie robiło drugie muzeum, prezentujące ciężarówki (też!), ponieważ było nowocześniejsze, bardziej multimedialne, no i bardziej zwarte. Chociaż dawnych bryk/samochodów czar z pierwszego muzeum też niczego sobie, zwłaszcza że uwagę przyciągało to nietypowe rozwiązanie podwozia osobówek Tatry… Na zakończenie nieco męczącego dnia odwiedziliśmy uroczy Sztramberk (miasteczko można obejść w pięć minut), gdzie na każdym kroku pachniało kultowymi USZAMI, czyli miejscowym specjałem piekarniczym, zwiniętym ciastkiem przypominającym rzeczywiście ucho (raczej Shreka, hehe!). Tutaj po odwiedzeniu kilku miejsc gdzie można było coś zjeść, na przykład smażeny syr z hranolkami a tatarskou omackou, zapakowaliśmy się do naszego autokaru i ruszyliśmy z powrotem do naszej bazy wypadowej, SKOCZOWA.
Na całej trasie naszej wycieczki towarzyszyła nam całkiem przyzwoita, jesienna pogoda, ze swoimi przepięknymi barwami, uczestnikom (zdecydowanie!) dopisywały humory, więc czego więcej chcieć?! No chyba tylko powtórki z rozrywki.
Zatem AHOJ, jak mawiają Czesi. Trzymajcie się ciepło, bo zima coraz bliżej…
PS.
Na zdjęciach widać więcej, niż zostało napisane