W muzeum techniki u sąsiadów zza miedzy
Dodano: 27.01.2023Składało się, składało aż się złożyło…i udało! Zabrzmiało tajemniczo, a chodzi o planowany i przekładany wyjazd do Muzeum Techniki Tatry w czeskim mieście Koprivnice (Koprzywnica – tak byłoby to po polsku). Tak dokładniej miało to miejsce w piękny, pogodny dzień 11.01, kiedy dzień wcześniej pogoda wyglądała dosyć kiepsko i istniała uzasadniona obawa, że z aspektu widokowego wyprawy wiele nie będzie ! A plan wyjazdu był taki, że najpierw odwiedzimy miasteczko Hukvaldy ze świetnie zachowanymi ruinami pokaźnego zamczyska, potem jedziemy do Koprivnice (to tak z czeska) i odwiedzamy muzeum, zaś na sam koniec zahaczamy o Stramberk aby zobaczyć to i owo oraz popróbować (hmm!) specjałów kuchni czeskiej.
I w zasadzie wszystko zaczęło się dobrze, ale…wejście na teren zamczyska okazało się być niemożliwe, zatem przyszło wspiąć się na górę zamkową, porozglądać po okolicy (widok był super), dotknąć murów, porobić trochę zdjęć i zejść do autokaru. Pierwszy punkt wycieczki za namiJ.
Potem już było zgodnie z planem, czyli muzeum a w zasadzie dwa odrębne muzea w Koprzywnicy, i co jedno, to ciekawsze dla fanów (i nie tylko) motoryzacji. W pierwszym oglądaliśmy samochody osobowe tej znanej z produkcji ciężarówek firmy Tatra: taki przegląd od schyłku wieku XIX do początku XXI, gdzie były nie tylko konstrukcje osobowe ale też pojazdy specjalnego przeznaczenia, wojskowe a nawet…samolot! Okazało się, że firma Tatra całkiem udanie eksperymentowała z silnikami lotniczymi, nie tylko do samolotów cywilnych, ale także do wojskowych. Tak na marginesie, w latach 1939-1945 zakłady pracowały dla potrzeb armii niemieckiej czyli Wehrmachtu – kogoś to dziwi?! Pośród konstrukcji samochodowych które tam były widzieliśmy auto wyprodukowane specjalnie dla generalissimusa Stalina (prezent urodzinowy), opancerzoną Tatrę na potrzeby rządowe czy zabytkowe pojazdy z lat 20-tych ubiegłego wieku. Uwagę wszystkich przykuł też jedyny egzemplarz superauta Tatry, a mianowicie Tatra Ecorra Sport V8 (silnik 4,4 l/400 KM, 320 km/h, 4,4 od 0 do 100 km/h – PODOBNO! bo raczej tego nie sprawdzicie). Po obejrzeniu wystawy osobówek przemieściliśmy się do drugiego muzeum, tym razem z właściwymi dla marki Tatra ciężarówkami. No i tutaj (jako że nowocześniejsze i trochę multimedialne) była prawdziwa uczta dla oczu! Cały przekrój długiej historii konstrukcji pojazdów ciężarowych marki wyświetlony na wielkim telebimie. Wiele przełomowych konstrukcji silników i pojazdów „na żywo”, włącznie z tymi specjalnymi dla potrzeb wojska, straży pożarnej czy innych służb. Na drugim poziomie wystawa motocykli (oczywiście zabytkowych!) jako uzupełnienie dla przeróżnych pojazdów stojących na dole. W tym wszystkim, i teraz to najważniejsze, młodzi technicy samochodowi i elektronicy z klas IV TAG i IV TAP czuli się jak przysłowiowa ryba w wodzie. Bo co dla młodego mężczyzny może być ciekawsze jak samochód? No może własny samochód, ale warto porównaćJ!!
Tutaj małe sprostowanie: razem z liczną grupą męską pojechała JEDNA KOBIETA i (tak mi się zdaje) wcale się nie nudziła, bo…robiła zdjęcia! Dzięki Zuzannie i Dawidowi (oboje III TB) mamy wspaniałą fotorelację z wycieczki – rzekłbym profesjonalną, bo są w tym coraz lepsi. Drugi punkt wycieczki zrealizowany…
Zaś na koniec miało być zwiedzanie/oglądanie malutkiego, cukierkowego Stramberka a w zasadzie ryneczku i słynnej wieży, ale nic z tego nie wyszło. A nie wyszło dlatego, że rynek był niedostępny bo ekipa filmowa i sprzęt i coś tam jeszcze…Okazało się, że natrafiliśmy na realizację planu filmowego i firma ochroniarska dalej nas nie wpuściła. Skończyło się zatem na zjedzeniu ciepłego posiłku, zakupie słynnych sztramberskich uszy (rodzaj ciastka przypominającego uszy trolla) i załadowaniu do naszego środka lokomocji/autokaru. Potem powrót do Skoczowa, czyli rzeczywistości, gdzie „zameldowaliśmy się” wieczorową porą. Po wyjeździe do naszych sąsiadów z południa, Czechów, pozostały wrażenia, wspomnienia i duża ilość zdjęć z których część możecie tutaj zobaczyć.
Pozdrowienia dla wszystkich uczestników, do następnego razu…