Wycieczka do Pragi
Dodano: 30.05.2018Dawno zapowiadana, długo oczekiwana…wreszcie się odbyła! Plan zorganizowania (pod egidą RSU) wycieczki szkolnej do stolicy Czech zrodził się już w zeszłym roku, ale jak to czasami bywa plany sobie, a życie sobie! Jednak w tym roku szkolnym sprawy poukładały się trochę inaczej i już jesienią wyłoniła się grupa 18 osób zdeterminowanych (heh! Nie wiem czy to dobre słowo!!) aby wiosną jechać do Pragi. W założeniu nasza wycieczka miała być trochę inna od wszystkich. Po pierwsze tańsza niż te organizowane przez biura podróży. Po drugie z dużo większym zaangażowaniem uczestników – każdy miał szansę, i większość to wykorzystała, zostać na przysłowiowe 15 minut przewodnikiem! Po trzecie plan przewidywał zwiedzanie w sposób niekoniecznie ultraszybki i w zależności od warunków pogodowych oraz siły uczestników modyfikowany na bieżąco… Co do tego ostatniego okazało się, że tak dzielnie, tak dzielnie zwiedzaliśmy Pragę, że aż pozdzieraliśmy pięty! No może nie wszyscy, ale ktoś tam (pozdrawiamy! a jakże!!) obdarł swoje pięty baaardzo solidnie. Zatem żegnani przez padający deszcz opuściliśmy w pierwszy dzień Czeski Cieszyn i całkiem wygodnymi kolejami czeskimi dotarliśmy do słonecznej Pragi. Później już było normalnie, czyli małe problemy z zakwaterowaniem (pozdrowienia dla Kamila – on już wie dlaczego;)!!), pozostawienie swoich bagaży w hostelu i jazda na miasto. Dzień pierwszy to głównie Stare Miasto, gdzie obejrzeliśmy (między innymi) Bramę Prochową, Ratusz, Zegar Orloj (niestety w znacznej części wirtualnie – nie napisali, że jest w remoncie!). Kilkukrotnie do bram zapędził nas padający mniej lub bardziej intensywnie deszcz, ale nie zepsuło nam to humorów ani nie odebrało chęci do dalszego dreptania po uroczych zakątkach. Dość solidnie zmęczeni wróciliśmy wieczór do naszego hostelu (po drodze był jeszcze Lidl – zbawienie dla spragnionych i głodnych!!), gdzie po wieczornych zabiegach higieniczno-kosmetycznych oddaliśmy się zajęciom integracyjnym. I tutaj kilka słów o uczestnikach. Na wyjazd do Pragi pojechała mieszanka młodości i doświadczenia (hehe!), większość dziewczyn, bo aż 13, oraz pięciu dżentelmenów (tak ich nazwę albowiem dawno już nie widziałem tak uczynnych młodych mężczyzn – serio!!). Grupa była bardzo zdyscyplinowana, nie marudziła, dawała się kilometrami ciągać po ulicach i skwerach czeskiej stolicy. Słowem: no niemożliwe, a jednak! Są młodzi ludzie którzy potrafią! Jestem zbudowany ich postawą! No dobra! Dosyć tego chwalenia. Wracamy do wycieczki. W pierwszy wieczór grupa mniej zmęczonych zaliczyła jeszcze mały spacer nocny, no i zasłużony odpoczynek! Dzień drugi przywitał nas pogodą (i śniadaniem w hostelu) – zatem pełni zapału ruszyliśmy na podbój Małej Strany i przede wszystkim rezydencji królewskiej na Hradczanach. Na Hradczanach (jak to zwykle!) były dzikie tłumy turystów oraz niespodzianka w postaci bardzo dokładnej kontroli przeprowadzonej przez umundurowanych funkcjonariuszy. Ze względu na potężną kolejkę zrezygnowaliśmy ze zwiedzania katedry Św. Wita, podobnie jak też z odwiedzin w królewskich ogrodach. Pozostało obejście dziedzińcami oraz spacer pięknie urządzonymi alejkami, trochę w cieniu – mocno grzało! Po zejściu z Hradczan (i po obiadku) wjechaliśmy na wzgórze Petrzin, zaliczyliśmy wieżę ze wspaniałą panoramą Pragi, potem jeszcze urokliwe uliczki Małej Strany z ciekawą ścianą Johna Lennona i obijając się o tabuny turystów powróciliśmy powoli „do domu”. Wieczorkiem znowu zajęcia integracyjne, trochę śmiechu i…dzień ostatni! O tym już szkoda pisać, jako że pewnie każdemu zaczynało być żal. Żal że to już koniec! No ale trzeba dokończyć. Ze sporym opóźnieniem (nie z naszej winy!) wyszliśmy w trzeci dzień „na miasto” i nagle się okazało, że mamy mało czasu! Zatem parę kółek po Starym i Nowym Mieście, Plac Wacława, bardzo sympatyczna (bo pełna zieleni i cienia w gorący dzień) wyspa Slovanska z wypożyczalnią łodzi i prawdziwym bobrem, Tańczący Dom w oddali i powrót po bagaże. Oczywiście musiało być jeszcze małe conieco przed powrotem do Czeskiego Cieszyna, jakieś tam ostatnie drobiazgi „na pamiątkę”, oficjalne pożegnanie z Pragą i postanowienie, że trzeba koniecznie w przyszłym roku powtórzyć. W pociągu czekała nas jeszcze niemiła niespodzianka, bo skądinąd sprawne Ceskie Drahy (czytaj: Kolej Czeska) poprzestawiały skład pociągu i nie mogliśmy znaleźć naszych miejscówek do siedzenia. Ostatecznie skończyło się happy endem (jak w każdym filmie amerykańskim!) i po kilku godzinach, około 21 pociąg wturlał się na dworzec w Czeskim Cieszynie. A podsumowanie?! Gdyby nie RODO (żartuję, ale nie do końca!) napisałbym jeszcze wiele ciepłych słów o uczestnikach wycieczki – tak bardziej osobiście, po imieniu! Ale nie napiszę, za to możecie mi wierzyć że miło mi się robi na samo wspomnienie. To był baaardzo miły wypad z grupą baaaardzo miłych młodych ludzi. Dziękuję wszystkim. Resztę zobaczcie na tych kilku zamieszczonych poniżej zdjęciach… Piotr Welc